Polskie czapki.

W jednej z mieleckich uliczek napotkałem taki szyld.



Tuż za progiem sklepu (zakładu) przywitał mnie 80 letni Stanisław Dymek... rzemieślnik zajmujący się od ponad 30 lat czapnictwem... wcześniej ślusarstwem, krawiectwem, muzykowaniem... do dziś gra na saksofonie po różnych imprezach.
Stanisław przyznał się, że za kilka dni zamyka zakład. Interes już nie przynosi od dawna zysków. Ludzie kupują tanie, chińskie czapki warte parę złotych. To dużo poniżej kosztów wytwarzania czapek w Polsce... prawdziwe i przykre.
Patrzyłem na czapki, które stworzył Stanisław i widziałem w nich duszę.



Ale, to nie czapki z duszą się sprzedają, lecz te, które są tanie lub modne... a najlepiej jak łączą w sobie obydwie te cechy. Nie muszą być funkcjonalne.

Będąc w zakładzie Stanisława Dymka czułem się jakbym był w muzeum rzemieślnictwa polskiego.



Stara maszyna do szycia singer, wyprodukowana z odlewu żelaza na początku XX w.



Żelazko czapnickie.





Stanisław trudnił się wyrobem czapek zwanych leninówkami, góralskimi, dżokejkami... czasem wykonywał kapelusze męskie itp.



Będąc w tym zakładzie poczułem, że dotykam sól ziemi... tej ziemi.




powrót do galerii